Wspomnienie dnia 23.5.2020

1. Obudziłem się z rańca w namiocie, ostrożnie wylazłem by nikogo nie pobudzić. Wstaję z automatu przed 7 rano, dzień wcześniej poszedłem spać o 2 w nocy przy ognisku. Długo gadaliśmy poprzedniej nocy. 

W nocy szczekał pies, bo i w okolicy grasują czy to lisy, czy to szopy, żywiące się kanapkami i żywnością turystów. Wygląda na to że nie opłaca im się już polować, chyba że jest to polowanie na zapasy biwakujących. Słuchałem historii o lisach czy szopach tutejszych- które doskonale wiedzą że nie jesteś myśliwym, więc mogą podejść na wyciągnięcie twojej ręki, bo ich nie dogonisz. Grzebią ci więc w plecaku, chyba że podejdziesz bliżej, czyli na wyciągnięcie ręki. W ogóle bardzo oswajają się, a naturalna maska rabusia czyni z szopów jakby podmioty uprawnione do grzebania w twoich betach w poszukiwaniu wszelkiego żarcia, i nie przejmują się że je widzisz. Paluchy wykręcane na wszelkie strony jak u czowieka pozwalają im otwierać, grzebać, rozpinać etc. Po wyczynach tutejszej zwierzyny nasz kolega pozostał na swoim biwaku bez żadnego żarcia- w nocy "coś" go obrobiło ze wszystkich kanapek. Torbę po swoim żarciu znalazł na ścieżce- przechodzień go pytał, czy nic nie zgubił, bo na ścieżce leży torba. Tak, to była jego torba, ale już pusta.... 

2. Poszliśmy na spacer w trakcie którego mały kundelek zaczął gonić równie małą sarenkę. Musiałem gonić całe to tałatajstwo. Nie były to jakieś szybkie zwierzęta więc nie zmęczyłem się jakąś 15-minutową gonitwą po lesie. Sarenka ze dwa razy leżała wywrócona przez pieska, dookoła biegała jej przestraszona sarnia matka. Psa złapaliśmy, po czym uciekł znowu, bo w okolicy zapiał żuraw, i pies tym razem pogonił w stronę żurawia na pobliskim bagnie. 

Dziwne to było- zwykle psów nie mogę dogonić jak pójdą za zwierzyną a tym razem tak nie było. Ani pies, ani sarenka- nie biegały szybko. Zwierzęta miały jakąś podejrzanie wątłą kondycję. Sarenka też była nieogarnięta że pies ją znalazł bo pies nie oddalił się od nas dalej jak z kilka metrów, może ledwie 10 metrów, i obok nas trafił na ową sarenkę która chyba była za blisko nas. 

W efekcie końcowym pies nie miał smyczy, więc odpiąłem saszetkę i psa zapieliśmy na tymczasową smycz zrobioną z paska mojej saszetki....O dziwo ów pieseł podobno uciekł pierwszy raz w swoim psim życiu. W nocy coś śnił, jakby szczekał przez sen.

3. Mój kolega X. wygląda bardzo młodo. Długo wypytywałem go o różne szczegóły jego życia, nawyki, nawet pytałem jak często i ile jara. Opowiadałem mu o mojej koleżance która raz wynajęła mieszkanie w sieci Internet w Anglii, gdzie jechała studiować. Po przyjeździe do Anglii okazało się że mieszkanie owszem wynajęła, ale w sieci Internet, nie w realu, nie w praktyce. Nie miała gdzie się podziać. Przygarnęła ją pod dach para lokalnych rastafarian i nawet dali jej 10 funtów kieszonkowego. Koleżanka opowiadała jak zaskoczyło ją że rastamanka weganka, jej gospodyni o której myślała że ma 25 lat, w dokumentach okazała się mieć aż 50 lat. Moja koleżanka była tym zszokowana. Jest czyli sposób by być młodym. Więc pytałem się X. o wszystkie drobne szczegóły jego życia,...

4. Graliśmy o 23 na placu w centrum miasta we frisbee ultimate. Potem graliśmy na głównym deptaku w centrum miasta. Później grałem z kumplem w capoeira o północy. Spotkałem go na mieście- on jedyny jeszcze na tyle ogarniał by zagrać, reszta ziomów była zajechana alkiem, nie kumała.

Póżniej rozmawialiśmy o skutkach nadmiernego palenia sensi, o trachykardii czy bradykardii, o niedotlenieniu etc. Opowiadano mi o pacjentach którzy chodzili do lekarza nazekając na serce po tym jak palili dużo sensi. Rozmawialiśmy o tym jak kwarantanna negatywnie wpłynęła na zdolność jaraczy do kontrolowania zużycia sensi. Na koniec wróciliśmy na chatę rowerami publicznymi ale rower miejski nie działał poprawnie, o drugiej w nocy na podmiejskiej stacji zdawania rowerów kręciło się jakieś 8 osób próbując bezowocnie zwrócić czy wypożyczyć rowery. 

5. Na mieście było sporo imprezujących osób, kilka barów było przepełnionych. Może co setny miał maseczkę. Nie mogłem wymyć rąk po graniu w capoeirę na ulicy i dotykaniu bruku rękoma podczas gry, bo przez jakieś pół godziny toalety w barze były pozajmowane. Chyba dopiero w drugim czy trzecim barze z rzędu udało się mi wymyć bardzo brudne ręce. 

Adam Fularz



--


Adam Fularz, manager Radiotelewizji

RTVP OPÉRA www.opera.rtvp.pl

Prezes Zarządu, WIECZORNA.PL SP Z O. O.,ul. Dolina Zielona 24A,   65-154 Zielona Góra



Komentarze

Popularne posty